> Strona główna > Czytelnia > Archiwum prasowe > Teksty z lat 1945-1989


Obok “Arkonii“ - o Kwaterze na Wilczej 60, Arkonii i Politechnice Ryskiej, krajowy tekst pod obowiązującą ówcześnie tezę.


Życie Warszawy nr 74, 31.3.1979. Nb.


W samym “ścisłym“ śródmieściu tuż obok Marszałkowskiej, jest jeszcze sporo takich przybudówek i oficynek, które przypominają minione lata. Większość jest dziś użytkowana jako różne składziki i warsztaty, o niektórych pisaliśmy już w tej rubryce. Niektóre przetrwały nawet “od frontu“ , jak ten budyneczek między kamienicami przy ulicy Wilczej 58 i 60 widoczny na naszym dzisiejszym rysunku.

Posesja nr 58 należała przed laty do rodziny Rothów. Przed pierwszą wojną światową mieścił się tu zakład sztukatorsko - rzeźbiarski, współpracujący z wieloma architektami i artystami, których dzieła ozdabiały najznaczniejsze kamienice warszawskie. W okresie międzywojennym Franciszek Roth prowadził znane przedsiębiorstwo robót budowlanych. Na swojej dziedzicznej parceli wystawił nowoczesny dom czynszowy, doskonale rozplanowany i wyposażony choć nie wszystkie prace instalacyjne zdołano wykończyć przed wybuchem II wojny światowej. Był tutaj m.in. garaż podziemny, jeden z pierwszych w Warszawie.

Podczas Powstania 1944 r. kamienica uległa nieznacznym tylko uszkodzeniom, nie dziw więc, że po wyzwoleniu Warszawy zainstalowały się tu natychmiast śródmiejskie instytucje państwowe, szukające całych murów. Pojawił się również właściciel, który odtworzył przy ul. Koszykowej 59 - a więc w pobliżu - swoje przedwojenne przedsiębiorstwo budowlane. W sprawie domu przy ul. Wilczej miał powody do irytacji: nie dość, że stracił swoją własność, ale musiał patrzeć na niewłaściwe nią gospodarowanie. Jako fachowiec dobrze wiedział, czym grozi uruchomienie drukarni na stropach do tego celu nie przystosowanych, gdzie w dodatku zwalano ciężkie bele papieru.

Tak długo protestował i odwoływał się do najwyższych instancji miejskich, aż wreszcie zlikwidowano uciążliwą drukarnię. Warto dziś stwierdzić, że nie był to w ówczesnej Warszawie jedyny przykład troski dawnych “kamieniczników“ o budynki, które przetrwały wojnę i zostały uspołecznione. Ludzie tego pokroju - a przecież po wojnie Franciszek Roth sam ze swym przedsiębiorstwem brał udział w odbudowie! - mieli na przyszłość miasta szersze spojrzenie, mniej może skażone urazami własnościowymi.

Po drugiej stronie piętrowej przybudówki, w domu nr 60, spotykali się członkowie Związku Filistrów “Arkonii“. Dziś już mało kto wie, co to była słynna i potężna niegdyś “Arkonia“ - i co to były w ogóle te związki byłych studentów, nieco przesadnie zdemonizowane przez tanią propagandę. Jest z pewnością pewna różnica między oceną korporacji, zrzeszających niedowarzonych, awanturniczych młodzieniaszków nieustabilizowanych życiowo, a związkami filistrów, które grupowały ludzi dojrzałych, często wybitnych fachowców i działaczy społecznych. Oczywiście, “Arkonia“ miała tradycyjnie ciągoty szowinistyczne i zachowawcze w obu tych wydaniach, toteż również “filistrzy“ pozostawali wierni w swej działalności tym tendencjom, ale były również wśród nich postacie w swoim rodzaju nietuzinkowe, jak Zdzisław Śliwiński, Robert Stahl czy późniejszy gen. Władysław Anders.

Znacznie ciekawsze od tamtych ideałów “Arkonii“ są jej rodowody. Powstała ta korporacja wśród Polaków studiujących na politechnice w Rydze. Była to jedna z nielicznych w dawnym cesarstwie rosyjskim uczelni wyższych, które wyróżniały się pewną niezależnością od władz centralnych i - chyba jedno z drugiego wynika! - bardzo wysokim poziomem naukowym.

Młodzi ludzie z “Kongresówki“, odcięci przez władze zaborcze od możliwości studiowania w kraju, z musu wyjeżdżali do Rygi, wyrastając tam na wybitnych teoretyków i praktyków. Nieprzypadkowo też stanowili znaczną grupę w starszym pokoleniu polskich techników, zwłaszcza elektryków, ponieważ ta właśnie specjalność była na Politechnice Ryskiej szczególnie rozwinięta (kontynuacją tego jest zresztą dzisiejsza znana wysoka jakość wyrobów elektrotechnicznych i elektronicznych przemysłu Łotewskiej Republiki Radzieckiej).

W Polsce międzywojennej pracowało wielu absolwentów tej uczelni, kładąc podwaliny pod rozwój krajowego przemysłu, m.in. prof. Ignacy Mościcki wybitny chemik i elektryk (późniejszy Prezydent RP); inż. Zygmunt Berson, od 1919 r. jeden z kierowników państwowych urzędów elektryfikacyjnych; prof. Aleksander Rothert, doktor honorowy Politechniki Warszawskiej.

Niektórzy działali jeszcze w Polsce Ludowej, jak prof. Bronisław Michelis, samodzielny pracownik naukowy Instytutu Włókiennictwa w Łodzi. Z tego kręgu wykładowców wyszły późniejsze pokolenia inżynierskie w których do dziś żywa jest świadomość “ryskich“ początków polskiej elektryki.

Charakterystyczne, że w spisach filistrów “Arkonii“ w latach międzywojennych - związek ten działał wówczas przy Politechnice Warszawskiej nie ma żadnego z wymienionych powyżej nazwisk. Widocznie wszyscy oni, znakomici absolwenci uczelni w Rydze, wówczas i później przeszli o b o k “Arkonii“. Tak, jak my dziś przechodzimy obok tego domu nie domyślając się nawet, jakie sprawy się tu kiedyś rozgrywały.

Jerzy Kasprzycki



« powrót