Arkonia znowu w Rydze - relacja z wyprawy Arkonów do źródeł.
Tygodnik studencki “Auditorium“
Trochę o historii
W maju 1879 roku grupie polskiej młodzieży studiującej na Politechnice Ryskiej udało się powołać do życia i zarejestrować Stowarzyszenie o nazwie Korporacja Arkonia. Była to druga - po dorpackiej Polonii - korporacja polska, działająca na terenach ówczesnego imperium carskiego. Przejąwszy zewnętrzne formy organizacyjne i część zwyczajów od niemieckich korporacji - tzw. Burschenschaftów - (był to jedyny akceptowany przez władze carskie rodzaj aktywności studenckiej), korporacje polskie, od początku swej działalności, miały patriotyczny i wychowawczy charakter. Kontynuowały w ten sposób tradycję i nawiązywały do wzorców - rozbitych przez carat - Związków Filomatów i Filaretów.
Po roku 1918 Korporacje przeniosły swą działalność do ośrodków akademickich Niepodległej Polski, wciąż wychowując młodzież w duchu umiłowania Ojczyzny, poszanowania pracy, odpowiedzialności, solidarności i głębokiej wzajemnej przyjaźni. Dzięki realizowaniu takiego programu, dawały Krajowi wielu wybitnych naukowców, polityków, duchownych, oficerów i rzesze świetnie wykształconych specjalistów z różnych dziedzin wiedzy.
W latach okupacji hitlerowskiej i sowieckiej korporanci dali dobitny wyraz swego patriotyzmu, przelewając krew na wszystkich frontach wojny, pracując w podziemiu, walcząc w szeregach Armii Krajowej, Narodowych Sił Zbrojnych, wreszcie ginąc w obozach, gułagach i na zsyłkach...
Władzom komunistycznym bardzo zależało na zdyskredytowaniu, ośmieszeniu oraz unicestwieniu zarówno samych korporacji, jak i głoszonych przez nie idei. Niestety w dużym stopniu udało im się tego dokonać! Również i dziś wiele znaczących środowisk opiniotwórczych kontynuuje kampanię wrogą ruchowi korporacyjnemu.
Przezwyciężając wszystkie te trudności, korporacje studenckie odradzają się od kilku lat w ośrodkach akademickich Niepodległej Polski.
W drodze
Pod koniec wakacji - w połowie września - grupa kilku Arkonów oraz ich przyjaciół wybrała się w podróż do swych źródeł - to znaczy do Rygi. Wcześniej jednak odwiedziliśmy Estonię. Do Tallina dotarliśmy pociągiem, noszącym dumną nazwę Baltik Express. Stolica Estonii zrobiła na nas duże wrażenie - zadbane i, w porównaniu z innymi terenami byłego Związku Sowieckiego, dosyć majętnie wyglądające miasto, pełne wspaniałych zabytków doby gotyku i renesansu (najstarsze budowle pochodzą z trzynastego i czternastego wieku), otoczone świetnie zachowanymi murami obronnymi. Przy tym, na każdym kroku spotykaliśmy się z niesłychaną otwartością i życzliwością Estończyków, do tego stopnia, że odczuwaliśmy wyraźny kontrast między chłodem północnego wiatru przelatującego ulicami Tallina, a gorącym duchem zamieszkującego go narodu. Pełni pozytywnych wrażeń z pobytu w stolicy, pojechaliśmy do Tartu (dawnego Dorpatu), drugiego co do wielkości miasta Estonii, głównego ośrodka akademickiego kraju. Architektonicznie Tartu nie jest specjalnie interesujące, ulegało bowiem wielokrotnie pożarom, które pochłonęły najstarsze i najciekawsze budynki. Zachowały się ruiny trzynastowiecznej katedry górujące nad miastem ze szczytu malowniczego. wzgórza Toomemägi (Wzgórza Katedralnego), osiemnastowieczny ratusz i otaczające go klasycystyczne kamienice oraz, co chyba najistotniejsze, potężny gmach Uniwersytetu - jednego z najstarszych w północnej Europie. Tutaj - na Uniwersytecie Dorpackim - w 1828 roku powstała pierwsza polska korporacja akademicka - Konwent Polonia.
Podczas naszego pobytu w estońskim Oxfordzie, tak bowiem często określa się Tartu, nawiązaliśmy kontakty z kilkoma działającymi tutaj korporacjami, w tym - co może być interesujące dla bardziej wtajemniczonych w sprawy korporacyjne - z jedną korporacją żeńską. Dla wyjaśnienia wspomnę, że tradycyjnie korporacje skupiają studentów jednej płci, i w znacznej przewadze jest to płeć brzydsza, choć na świecie są również korporacje koedukacyjne - wiem o istnieniu takowych w Holandii i Stanach Zjednoczonych.
Bardzo charakterystyczny, a zarazem dający nam wiele do myślenia, jest jednoznacznie pozytywny stosunek władz uniwersyteckich, jak również całego niemal społeczeństwa estońskiego do ruchu korporacyjnego. Wyraża się on między innymi w zwróceniu korporacjom ich własności, głownie budynków - tzw. Kwater, zagarniętych przez reżim komunistyczny. Reprywatyzacja objęła, i to zarówno w Estonii, jak i na Łotwie, nie tylko organizacje studenckie, rządy tych krajów zdecydowały się bowiem na powetowanie krzywd i oddanie zagrabionej własności we wszystkich przypadkach, w których było to możliwe.
Jakże mizernie i, nie wahałbym się użyć słowa żałośnie, wygląda przy takim porównaniu sytuacja w Naszej Ojczyźnie! Nasuwa się tu gorzka refleksja, że zmarnowaliśmy wiele czasu, pozwalając się zdystansować innym krajom młodej demokracji, a kto wie, czy w ogóle nie zmarnowaliśmy naszej wielkiej szansy... Najbliższa przyszłość zapewne odpowie na to dramatyczne pytanie!
Znowu w Rydze
Z Tartu pojechaliśmy pociągiem na Łotwę - najpierw do Siguldy - zespołu średniowiecznych zamków wznoszących się po obu stronach malowniczej doliny i rzeki Gauja, stąd zaś - do stolicy państwa - Rygi. Pierwszy kontakt z tym, jakże bliskim sercu każdego Arkona, miastem nie był zbyt przyjemny, bowiem zaraz po przyjeździe - na dworcu kolejowym próbowano nas okraść, na szczęście bezskutecznie. Później mieliśmy już tylko miłe przygody, a tym samym miłe wspomnienia.
Nawiązaliśmy kontakt z tamtejszą Polonią, odwiedziliśmy jedną z dwóch działających w Rydze polskich szkół, gdzie mieliśmy możność spotkania się zarówno z pedagogami, jak i ich podopiecznymi. Poznanie Rodaków mieszkających na Łotwie było dla nas wielkim doświadczeniem, a także dobrodziejstwem, gdyż troskliwie się nami zajęli i wydatnie pomogli w zorganizowaniu naszego pobytu w Rydze.
Samo miasto nie zrobiło na nas tak imponującego wrażenia, jak Tallin, choć i tutaj w wielu miejscach można cieszyć oko zabytkowymi kościołami i kamienicami. Ryga nie ma jednak owego niezwykłego charakteru miasta niejako przeniesionego z czasów późnego średniowiecza. Więcej tu budynków późniejszych - osiemnasto- i dziewiętnastowiecznych, często bardzo ładnych, lecz już nie tak wyjątkowych, jak te, które podziwialiśmy w stolicy Estonii.
Najciekawszym dla nas, a jednocześnie najbardziej nacechowanym emocjonalnie punktem programu była wizyta a gmachu dawnej Politechniki Ryskiej, w którym obecnie mieści się Uniwersytet. Zwiedziliśmy bardzo dokładnie wszystkie zakamarki tego budynku, łącznie z dość niecodziennym, przynajmniej współcześnie, miejscem, a mianowicie uczelnianym karcerem. jakież było nasze wzruszenie, gdy na ścianach tego mrocznego pomieszczenia ujrzeliśmy liczne napisy w Języku Ojczystym, z których znaczna część wyszła spod ręki naszych starszych Braci - Arkonów! Szczególnie cenny, również ze względów artystycznych, był fresk Augusta Doliwo-Dobrowolskiego, którego podobiznę i krótką biografię znaleźliśmy później w poczcie najbardziej zasłużonych profesorów przy rektoracie w obecnym gmachu Politechniki!
Pobyt w Rydze obfitował również w ciekawe spotkania. O kontaktach z Polonią już wspominałem, lecz nie były one jedynymi - mieliśmy możność odwiedzenia Prorektora Politechniki Ryskiej, zostaliśmy także zaproszeni i bardzo gościnnie przyjęci na Kwaterze jednej z najstarszych łotewskich korporacji, w której zakładaniu Arkonia pomagała - a mianowicie Korporacji Talavia.
Przeżywszy te, i wiele jeszcze innych; ciekawych i przyjemnych chwil, którymi jednak nie będę obciążał pamięci Czytelników, ekspedycja arkońska szczęśliwie powróciła na Ojczyzny łono, gdzie, wraz z pozostałymi Kolegami z Naszej Drogiej Korporacji, żwawo przystąpiła do studenckiej aktywności w nowym roku akademickim.
Andrzej Morstin