> Strona główna > Czytelnia > Archiwum prasowe > Teksty współczesne


Barwiarz w deklu - o korporacjach akademickich dzisiaj


“Gazeta Wyborcza“, 11.6.1999


Dzielą się na fuksów i barwiarzy. Noszą dekle, bandy i cyrkle. Spotykają się na kołach i komerszu. Choć oficjalnie korporacje akademickie zostały reaktywowane dopiero parę lat temu, najstarsi żyjący filistrowie pamiętają I wojnę światową. Najmłodsi, warszawscy - mają niewiele ponad 20.

Sam pomysł zrzeszania się studentów w organizacje akademickie, których celem jest wspólne spędzanie czasu, powstał w początkach XIX wieku w Niemczech. W słabej, rozbitej Rzeszy miały krzewić patriotyzm, odwagę, pracowitość - cechy, które pomagały młodemu studentowi uwierzyć w siłę swojego narodu. Wspólnie ćwiczono fechtunek, wspólnie pito piwo i bawiono się na kwaterach.

Pomysł szybko przeniósł się na ziemie polskie. Przyjął się dobrze z dwóch powodów. Po pierwsze, Polacy nie mieli własnego państwa, więc należało krzewić i utrzymywać postawy patriotyczne, a po drugie, ustawodawstwo, tak niemieckie, jak i carskie, dawało spore uprawnienia studentom korporantom. Nie bez znaczenia był fakt, że policja bez nakazu nie miała wstępu na kwaterę korporanta.

Pierwsza polska korporacja studencka powstała już w 1828 roku. Była to dziś nieistniejąca Polonia. W następnych latach powstawały istniejące do dziś - Arkonia (1879 r.) i Sarmatia (1908 r.).

Jednak swój rozkwit idea korporacjonizmu akademickiego przeżyła w okresie dwudziestolecia międzywojennego. Na polskich uczelniach powstało wtedy ponad 150 stowarzyszeń wzorowanych na korporacjach. Zrzeszały ponad 7 proc. studentów. Tylko mężczyzn, gdyż jedną z podstawowych zasad korporantów był zakaz przyjmowania kobiet.

Fatalna opinia

- Lata 30. przyniosły wiele złego dla opinii o korporacjach studenckich - przyznaje Bartłomiej Kachniarz, barwiarz Arkonii. Jego zdaniem z tego okresu pochodzi większość informacji, na których oparte są nieprzychylne opinie o korporantach.

- Przykładowo Andrzej Wajda dwukrotnie w swoich filmach pokazał korporantów Arkonii. Wyszło z tego, że jesteśmy antysemitami i nacjonalistami, a to przecież nieprawda - opowiada Kachniarz. Zdaniem specjalistów taka opinia nie była jednak przypadkowa. - Zbyt wielu pozytywów w działalności korporantów przedwojennych nie widzę - mówi prof. Szymon Rudnicki, historyk, specjalista od okresu międzywojennego.

W większości korporacji obowiązywał wtedy tak zwany paragraf aryjski, wykluczający studentów pochodzenia żydowskiego. Zresztą większość korporacji była podporą skrajnie narodowego Obozu Narodowo-Radykalnego (ONR), który w ostatnich latach przed II wojną światową aktywnie występował przeciw mniejszościom narodowym. Dzisiejsi członkowie zastrzegają się, że z takim pojmowaniem roli korporacji nie mają nic wspólnego.

- Jak ocenić dzisiejszych korporantów, to trudno powiedzieć. Duża ich część należała lub sympatyzowała kiedyś z Młodzieżą Wszechpolską [organizacja młodzieży prawicowej - przyp. red.]. Choć słyszałem również, że jedna z powstałych korporacji czuje się bliska ideowo Unii Wolności - opowiada Rudnicki.

Po co dzisiaj korporacje?

Na warszawskich uczelniach działa pięć korporacji studenckich (Arkonia, Sarmatia, Aquilonia, Respublica i Coronia), które zrzeszają około stu członków. Co przyciąga młodych ludzi do korporacji pod koniec XX wieku?

- Ideały cenione przez korporantów sto lat temu są dla nas równie ważne - mówi Wojciech Dziomdziora, prezes Arkonii. Jednym tchem wymienia przyjaźń, pracę nad sobą i patriotyzm.

Przyjaźń, bo jest wartością, która może trwale połączyć anonimowych wcześniej studentów w doskonale rozumiejącą się grupę. Praca nad sobą, bo według korporacji każdy z jej członków powinien starać się być lepszym. Wreszcie patriotyzm, bo “każdy z nas jest tego narodu elementem“ i korporanci powinni czuć się zobowiązani do pracy na rzecz swojej ojczyzny.

Korporanci tworzą zamknięte środowisko, którego członkowie w założeniach mają podobne zainteresowania i dlatego wspólnie spędzają wolny czas.

Starają się wspólnie kształcić. Uczą się kultury dyskusji, sposobów wypowiedzi i prezentacji. Jednak odrzucają zaangażowanie polityczne i religijne. Choć większość z nich przyznaje się do poglądów chadeckich, liberalnych lub konserwatywnych, to w imię wzajemnej przyjaźni zabroniona jest działalność polityczna. Również nie wolno korporantom należeć do żadnych partii.

Podczas zebrania nie wolno poruszać tematów politycznych i religijnych. - Nie jesteśmy organizacjami masowymi. Elitarność jest jednym z podstawowych warunków naszego funkcjonowania - opowiada Kachniarz. Do korporacji nie można zapisać się. Trzeba zostać zaproszonym. Przez pierwszy okres przyglądasz się działalności korporacji, a starsi poznają i oceniają ciebie. Potem, po okresie tzw. fuksówki, możesz zostać pełnoprawnym korporantem.

- By korporacja funkcjonowała sprawnie, nie powinna mieć więcej niż 50 członków - wyjaśnia Kachniarz, który sam jest teraz oldermanem i opiekuje się nowymi członkami.

Ich zdaniem w obecnych czasach moda na korporacje będzie rosła, bo na uczelniach, wśród tysięcy studentów, panuje anonimowość. - A nikt przecież nie chce być anonimowy - mówi jeden z fuksów.

- Niezbyt wierzę w odrodzenie się ruchów korporacyjnych. To przeżytek, ale jeżeli ktoś chce działać, to nie ma powodu, by mu tego zabraniać - sceptycznie ocenia sytuację profesor Andrzej Garlicki, dziekan Wydziału Historii UW.

Niezależnie od przyszłości, jaka czeka korporacje akademickie, jest to jedna z form życia studenckiego, która po wielu latach nieobecności powróciła na warszawskie uczelnie. I niewątpliwie czyni to życie barwniejszym.

 

Adam Romer



« powrót