> Strona główna > Czytelnia > Archiwum prasowe > Teksty współczesne


Komilitoni i filistrowie - o reaktwacji K! Lechia, jej historii i zwyczajach.


“Najwyższy Czas!“, nr 24/1994


Dziś już tylko najstarsi Poznańczycy mogliby nam opowiedzieć o korporacjach akademickich Poznania doby międzywojennej. Barwne mundury, wstęgi, charakterystyczne czapki (dekle) korporantów oraz poczty sztandarowe na procesjach Bożego Ciała i uroczystościach państwowych utrwaliły się w pamięci ówczesnych mieszkańców miasta.

Pierwsze korporacje, czyli związki akademickie (Burschenschafty) powstały na uniwersytetach niemieckich po upadku Napoleona. Ta forma organizowania się i działania rozszerzyła się na środowiska studenckie środkowej Europy, nigdy zaś nie przyjęła się w Anglii ani we Francji. Ten model korporacji akademickiej, dość zamkniętego kręgu przyjaciół kierujących się w postępowaniu kodeksem honorowym i hołdujących określonej, skomplikowanej nieraz obrzędowości przyjęli polscy studenci z Dorpatu (dziś Tartu w Estonii). W roku 1828 założyli oni Konwent (korporację) “Polonia“. W sferze ideowej kierowali się zasadami wypracowanymi przez stowarzyszenia wileńskich Filomatów i Filaretów, łączących towarzyską zabawę z bardzo poważnie traktowaną pracą samokształceniową w duchu patriotycznym. Forma organizacyjna podobna do niemieckich Burschenschaftów umożliwiała takiemu związkowi istnienie w Rosji carskiej, pod okiem władz starających się przeszkodzić studentom w jakiejkolwiek działalności o charakterze patriotycznych.

Po odzyskaniu niepodległości w roku 1918 polskie korporacje z uczelni rosyjskich oraz wiedeńska “Jagiellonia“ przeniosły się na uczelnie w Warszawie. Powstały też poznańskie “Magna Polonia“ i “Lechia“, obie w roku 1920. Rok później delegaci ze wszystkich polskich ośrodków uniwersyteckich zakładają na zjeździe w Warszawie Związek Polskich Korporacji Akademickich. Przyjął on Deklarację Ideową określającą cele i metody działania zrzeszonych korporacji. Za cel nadrzędny uznano “pracę dla Polski, dla Jej wielkości i potęgi“ Korporant miał przeciwstawiać się “wszelkim prądom i dążeniom, które ponad interes Narodu i Państwa jaka całości wynosić pragną interesy osobiste, partyjne, klasowe“. Streszczała te zasady dewiza ZPKA; “Salus rei publicae suprema lex esto“ (“Dobro Rzeczypospolitej niech będzie prawem najwyższym“).

Korporacje programowo głosiły jednak (i przeważnie stosowały) zasadę apolityczności, jako że nie działalność ściśle polityczna, a praca wychowawcza, kształtowanie ducha moralnego i patriotycznego były środkami w realizacji wspomnianych celów. Jednocześnie zajmowano się też działalnością samokształceniową; prowadzono biblioteki, organizowane były odczyty. Od członków wymagano terminowego składania wszystkich egzaminów na uczelni. Wreszcie udzielano pomocy materialnej kolegom znajdującym się w potrzebie.

Poszczególne korporacje, mieszcząc się w tym modelu pracy, wypełniały też pewne zadania indywidualne, wpisywane do statutów, a często lapidarnie ujmowane w nazwach. I tak dla przykładu, wśród ponad dwudziestu związków poznańskich działały: “Masovia“, stawiająca sobie za cel walkę z germanizacją Mazur, “Baltia“, propagująca znaczenie morza dla potęgi Ojczyzny. “Silesia“ krzewiąca polskość na śląsku; wspomniana już “Lechia“ rozwijała kontakty z Polakami żyjącymi poza granicami kraju i opiekowała się przyjeżdżającymi do Poznania wycieczkami polonijnymi. Liczba korporacji działających na terenie całego kraju przekraczała w roku 1939 setkę, znaczna ich większość zrzeszona była w ZPKA.

Korporacje jednoczyły działających w nich studentów na całe życie; nawiązywały się trwałe przyjaźnie owocujące późniejszą wzajemną pomocą i wspieraniem się członków. Ale i wymagania w stosunku do kandydatów były wysokie: musieli się oni wykazać zwłaszcza nie budzącą wątpliwości postawą moralną. Po szkoleniu zakończonym egzaminem przyjmowany student zostawał giermkiem (lub fuksem - stosowano zróżnicowane nazewnictwo). Teraz z pomocą wybranego z grona rycerzy “ojca“ korporacyjnego odbywał kilkumiesięczny “staż“, wdrażając się do życia związku. Za właściwe wychowanie wszystkich giermków odpowiedzialny był Olderman, prowadzący z nimi specjalne spotkania. Tę zaszczytną funkcję pełnił w korporacji student o szerokiej wiedzy i zdolnościach pedagogicznych. Po zdaniu pisemnego i ustnego egzaminu, obejmującego rozległe wiadomości z dziedziny historii i kultury narodowej, zasad parlamentarnych, zwyczajów korporacji oraz savoir-vivre�u, giermek stawał się pełnoprawnym członkiem, czyli rycerzem. Następowało to z towarzyszeniem barwnego ceremoniału, podczas odbywających się kilka razy do roku uroczystości, zwanych komersami. Korporanci przywiązywali wielką wagę do kultury osobistej i stosowali się do kodeksu honorowego. Zwracając się jeden do drugiego używali określenia “komiliton“.

Po ukończeniu studiów rycerz zostawał dożywotnim filistrem i mógł teraz nadal uczestniczyć w życiu związku, tak w uroczystościach, jak we zwykłych spotkaniach. Zachowywał teraz tylko głos doradczy. Filistrowie zobowiązani byli wspierać korporację materialnie. Wspierali ją również duchowo, swym autorytetem. Tworzyli osobne Koła Filistrów; na ich spotkaniach kultywowano stare przyjaźnie. Przetrwały one po dziś dzień, mimo upływu ponad pół wieku.

Wśród reszty studentów korporanci wyróżniali się charakterystycznymi czapkami z trójbarwnym otokiem oraz wstążkami w tych samych, przypisanych danej korporacji kolorach, zazwyczaj o określonej symbolice. Na uroczyste okazje zakładano mundury - te właśnie, które Poznańczycy niezwiązani wtedy ze środowiskiem akademickim mogą pamiętać z procesji Bożego Ciała oraz innych uroczystości.

Korporacje akademickie organizowały też bale, które były ważnymi wydarzeniami towarzyskimi. Zapraszano na nie liczne osobistości życia społecznego miasta, delegacje z innych ośrodków oraz władze uczelni. Korporanci, zgodnie z tradycją sięgającą czasów Mickiewicza i Zana korzystali przecież z przyjemności właściwych stanowi studenckiemu; byli ludźmi młodymi, cieszącymi się życiem. Toteż na komersach, zabawach i balach śpiewano wesołe piosenki, niektóre bardzo stare (jak Pieśń Filaretów), inne całkiem współczesne, pito piwo, mając i na takie okazje wiele zabawnych zwyczajów.

Życie korporacji doby międzywojennej płynęło wartkim nurtem, jednak warunki polityczne i tu powodowały zawirowania. Po zamachu majowym korporacje generalnie zajęły stanowisko niechętne sanacji, która z kolei starała się utrudniać ich działalność stwarzając liczne przeszkody prawne, szczególnie przy okazji kolejnych reorganizacji szkolnictwa wyższego. W tym czasie powstała jednak również pewna liczba korporacji prosanacyjnych wyznających idee legionowe i piłsudczykowskie. Utworzyły one w roku 1931 Federację Polskich Korporacji Akademickich.

Druga wojna światowa usunęła w cień te rozbieżności, a korporanci stanęli wobec ciężkiej próby wyznawanych zasad i ideałów. W próbie tej nie zawiedli i ponieśli ogromne ofiary. Tysiące studentów oraz filistrów walczyło i ginęło na wszystkich frontach wojny, ponosiło śmierć z rąk oprawców Hitlera i Stalina. Również w latach powojennych wielu przeszło przez komunistyczne więzienia.

Nie mogło być oczywiście mowy o odtworzeniu korporacji na uczelniach. Przeciwstawność ich idei w stosunku do ateistycznego komunizmu była tak oczywista, że nie stworzono również ich komunistycznej mutacji, jak to uczyniono z ruchem harcerskim. Mimo to filistrowie przechowali ideały i zasady, którym służyli przed wojną, przetrwały też ich kontakty i przyjaźnie.

Dopiero wraz z upadkiem rządów komunistycznych w roku 1989 można było pomyśleć o reaktywowaniu działalności korporacji. W Poznaniu próbę taką podjął filister “Lechii“, mecenas Sylwester Kubera z grupą studentów Uniwersytetu w latach 1989-91. Nie udało się jednak wówczas jeszcze pozyskać dla tych cennych idei i tradycji większej liczby sympatyków, co spowodowało zastój, trwający aż do zeszłego roku, kiedy kilkunastu studentów Akademii Ekonomicznej, Uniwersytetu i Akademii Medycznej zdecydowało się nawiązać przerwaną ciągłość.

Nie da się przecenić pomocy, jaką uzyskaliśmy w tym zakresie od mecenasa Kubery. Jego zaangażowaniu podczas wielu godzin, które spędził z nami, opowiadając o założeniach ruchu, jego historii i zwyczajach, zawdzięczamy pierwszy, inauguracyjny komers odrodzonej korporacji “Lechii“, który odbyt się 18 grudnia 1993 roku. Na tej uroczystości, na którą zaprosiliśmy rektorów poznańskich uczelni oraz licznych filistrów przedwojennych korporacji, siedemnastu studentów zostało rycerzami i giermkami nowej “Lechii“. Otrzymaliśmy też z rąk filistrów oryginalny przedwojenny sztandar, pieczołowicie dotąd przechowywany przez mecenasa Kuberę. Reaktywowana “Lechia“ przejęła przedwojenny statut z poprawkami wynikającymi ze zmienionej sytuacji prawnej i została zarejestrowana przy Akademii Ekonomicznej. Od początku spotykamy się z przychylnym stosunkiem władz tej uczelni do naszej działalności.

Korporacja “Lechia“ będzie, nawiązując do przedwojennych form działania rozwijać u swych członków wiedzę o historii Polski, organizować wycieczki w celu poznawania naszej kultury i przyrody. Komilitoni będą, zgodnie ze swymi zainteresowaniami oraz studiowanym kierunkiem, poprzez prelekcje dzielić się swą wiedzą w gronie korporacji. Zamierzamy, zgodnie z tradycją “Lechii“, we współpracy ze stowarzyszeniem “Wspólnota Polska“ rozwijać kontakty z Polakami żyjącymi na obczyźnie. Poza poznańską “Lechią“ działa w kraju obecnie jeszcze kilka korporacji na wzór przedwojenny - w Warszawie i Wrocławiu, a wkrótce powstaną być może całkiem nowe, w Łodzi i Białymstoku. Po 55 latach przerwy znów pojawią się więc w Poznaniu studenci noszący zrobione na wzór oryginalnych dekle, często mylone dziś z czapkami studenckimi poszczególnych uczelni i wydziałów, noszonymi w latach 50-tych i 60-tych.

U progu działalności odrodzonej “Lechii“, której patronami są dowódcy Powstania Wielkopolskiego: generałowie Józef Dowbor-Muśnicki i Stanisław Taczak, jesteśmy pełni nadziei na przyszłość. Wierzymy, że idee ruchu korporacyjnego , który dał Polsce takich ludzi, jak: Ignacy Jan Paderewski, Roman Dmowski, Józef Haller, Władysław Anders, Stefan Banach i Jan Kasprowicz będą i dziś niezawodnym drogowskazem.

Łukasz Bielecki



« powrót